Przechowanie jachtu, czyli robota dla starannego profesjonalisty
Przedsiębiorca, który zawiera umowę przechowania cudzej rzeczy nie może zrzucić z siebie odpowiedzialności za kradzież z tego powodu, że w chwili zawierania umowy nie znał wymogów ubezpieczyciela co do warunków, w jakich rzecz miała być pozostawiona.
Robert P. szukał portu dla swojego jachtu motorowego. Zależało mu na niewygórowanej cenie i na tym, żeby dopłynięcie do mazurskich jezior nie zajmowało zbyt dużo czasu.
Konieczna polisa
W końcu zdecydował się na ofertę firmy X, którą prowadził Janusz M. Już podczas wstępnych rozmów telefonicznych Robert P. został poinformowany, że jacht musi być ubezpieczony. Robert P. zawarł więc umowę ubezpieczenia na rok, co potwierdzała polisa. Zdecydował się na „najbogatszy" pakiet, gdyż początkowo myślał również o tym, aby jacht wynajmować.
Zgodnie postanowieniami Ogólnych Warunków Ubezpieczenia (OWU) ubezpieczyciel odpowiadał za szkody częściowe bądź też stratę całkowitą jachtu wskutek kradzieży z włamaniem, ale tylko w przypadku pozostawienia jachtu należycie zabezpieczonego w strzeżonym miejscu postoju. Przy czym takim strzeżonym miejscem postoju w rozumieniu OWU był teren wydzielony, dozorowany przez całą dobę przez osobę fizyczną, osobę prawną lub też inną jednostkę organizacyjną, ponoszącą odpowiedzialność za bezpieczeństwo nadzorowanego terenu, jak również za znajdujące się na nim powierzone rzeczy ruchome lub nieruchomości.
W terminie umówionym z właścicielem portu Robert P. ruszył w drogę, by odwieźć tam jacht. Towarzyszyli mu brat i kolega. Jechali dwoma samochodami: jeden ciągnął przyczepę z jachtem, a drugi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta